DORIAN POV'S
Przysiadłem się do Grace i spojrzałem na telewizor, podając dziewczynie herbatę.Rzuciła mi krótki uśmiech i odwróciła się w moją stronę.
-Czemu do niego poszedłeś?-zapytała upijając łyk ciepłego napoju.Była naprawdę dociekliwa.Przez ostatnie dni zdążyłem ją dobrze poznać i to była jedna z jej lepszych cech charakteru. Walczyła o swoje.Gdy musiała.
-Ponieważ to człowiek, który nie ma skrupułów.Nikt Cię nie będzie wykorzystywać.-rzuciłem.
Grace z lekka się zmieszała i nerwowo strzepała ze spodni niewidzialny pyłek.
-Mogę Cię o coś zapytać Dorianie?-pokiwałem głową cały czas oglądając film.
-Ile osób zabiłeś?Jak zabijałeś?-zaskoczyła mnie.Nigdy nie rozmawiałem z nikim, nawet z Simonem na temat tego jak i kogo pozbawiam życia.
Teraz film i dźwięki dochodzące z telewizora przestały mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
Uniosłem lekko brew i wykrzywiłem usta w ironicznym i przebiegłym uśmiechu.Oczy Grace zdradzały to, że mimo tego jak bardzo nie chce pokazać swego strachu, boi się.Jej zielone oczy zdradzały wszystko co czuła.
Podniosłem się z sofy, a Grace nawet nie mrugnęła i z ostrożnością śledziła moje wszystkie ruchy. Wszedłem do kuchni i z szafki w której trzymała szczućce i przyrządy do gotowania, wyciągnąłem największy i bardzo ostry nóż.
Wróciłem z powrotem do salonu, a dziewczyna jakby zaklęta,nawet nie drgnęła.Podszedłem do niej wolno i odstawiłem już prawie pusty kubek po spożytym napoju.
Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami i otwartą buzią, ale nie zamierzała uciekać.Obserwowała mnie z nieukrywaną fascynacją.
Przysunąłem się do niej tak, że nasze uda się dotykały.Wyciągnąłem rękę w, której trzymałem ostre narzędzie i uniosłem je na wysokość naszych oczu.Mimowolnie rzuciła na nie spojrzenie.
-Otóż ma chérie, tym oto sprzętem zabiłem około 30 osób.-wymówiłem te słowa wolno tak by zrozumiała to co powiedziałem.Uniosła tylko wyczekująco brew i czekała abym kontynuował.
-Jak?-uśmiechnąłem się zawadiacko. Przybliżyłem nóż do jej twarzy i przycisnąłem grzbiet noża to jej ust.Mocno i zdecydowanie, ale nie tak by ostre zakończenie przedmiotu przebiło delikatną skórę.Zjechałem trochę niżej, na podbródek, a Grace odruchowo uniosła głowę wyżej, tak, że nóż podążył ma jej krtań.Czułem jak przełknęła ślinę i zanim zdążyłem przesunąć niezaostrzaną
część noża jeszcze niżej, spojrzałem na jej twarz.Wyglądała jak bogini.Oczy jej błyszczały, a włosy wiły się na każdą stronę.Na policzki wypełzł delikatny róż, a rozchylone usta, aż zachęcały do całowania swoim widokiem.Ponownie popatrzyłem na trzymany w dłonie nóż i pozwoliłem sobie zjechać srebrnym narzędziem między jej piersi.Odchyliłem granatową koszulkę i znowu rzuciłem spojrzenie na twarz dziewczyny.Oddychała głęboko patrząc na mnie z wyczekiwaniem.Nie mogłem się już dłużej opierać, nóż powędrował za kanapę ,a ja naparłem na nią całą swoją siłą, całując ją brutalnie.Powoli nadążyła, a nasz pocałunek zmienił się w coś bardziej namiętnego i prywatnego.Moje dłonie powędrowały pod granatową koszulkę w górę jej pleców.Jednym płynnym ruchem, ściągnąłem z niej uporczywy materiał i spojrzałem z uwielbieniem na jej pełne piersi okryte zaledwie skromnym, bawełnianym materiałem.Teraz to Grace przejęła inicjatywę.Usiadła na mnie okrakiem i wplatając palce w moje włosy, delikatnie za nie pociągała co bardziej mnie podniecało.
-Nie-e..-wyszeptała i położyła twarz w zagłębieniu na mojej szyi.
-Pójdę już do siebie.-zawstydzona, zeszła z moich kolan, ubrała szybko koszulkę na lewą stronę i udała się do swojego pokoju na końcu korytarza.
-Te kobiety...-mruknąłem niezadowolony.Nie lubiłem zaczynać, a później nie kończyć tego co rozpocząłem.Ale już nie długo,moja słodka Grace.Ma chérie.
~*~
Ze snu wybudził mnie dźwięk telefonu Grace.
-Grace!Telefon!-krzyknąłem, ale gdy nie usłyszałem odpowiedzi a telefon nadal dzwonił postanowiłem wstać i sam go odebrać.Na stoliku w kuchni leżała kartka i napisane na niej to,że dziewczyna wybiera się do sklepu.Na wyświetlaczu pojawił się numer,a pod nim "Gwendolyn", jak pamiętałem jej siostra.
-Tak, słucham?-powiedziałem i uniosłem brwi, gdy moich uszu dobiegł piskliwy głos blondynki.
-Oh, Dorian tak?Co u Ciebie?-zapytała przesłodzonym głosem i cmoknęła do słuchawki.
-W porządku.Po co dzwonisz?
-Christian chciał rozmawiać z Grace, ale jeśli jej nie ma...-przerwałem jej szybko.
-Daj mi go do telefonu, proszę.
-Okej, a może miałbyś ochotę wybrać się do tej sławnej restauracji,którą otworzyli niedawno w Londynie na Oxfordzie?
-Pogadamy później.Możesz dać telefon Christianowi?
-Cześć tato!-w słuchawce rozległ się radosny głos malca.Zacisnąłem usta w wąską kreskę nie wiedząc co powiedzieć.Nie zawsze coś takiego mi się zdarzało.
-Cześć... synu.-wyjąkałem to słowo, starałem się być jednak opanowany i nie zdradzać tego jak ciężko mi jest z tą sytuacją.Mi, Dorianowi Gray'owi.
-Gdzie mama?Chciałem złożyć jej życzenia.-powiedział podekscytowany.
-Jest na zakupach, jakie życzenia?
-Ma dzisiaj urodziny!Proszę, przekaż jej, że ją bardzo kocham i, że mimo tego,że fajnie mi tutaj chciałbym się już z nią zobaczyć!Nawet mam dla niej mały prezent!Ale nic jej nie mów...Ciii tato.-ostatnie zdanie wymówił z taką ostrożnością, jakby Grace rzeczywiście miała stać nad nim lub nade mną i podsłuchiwać naszą rozmowę.
-Oczywiście, postaram się żeby ten dzień był dla niej wyjątkowy.My też za tobą tęsknimy.
-Będę już leciał.Kolega z domu obok przyszedł z mamą i zabierają mnie na basen.Kocham Cię!-zawołał, a ja musiałem się złapać blatu, aby nie upaść z tego szybkiego natłoku uczuć.Nie mogłem ukryć wyrzutu sumienia, który mówił o tym, jak tłumaczyłem Grace, że Christian to tylko głupie dziecko.Jak mogłem tak pomyśleć.Ten chłopczyk był cudem i nawet we mnie potrafił wydobyć nawet uczucia, których nie posiadałem.
-Doriaaaanie!No i co z naszym...-wcisnąłem szybko guzik na którym widniała czerwona słuchawka i odłożyłem telefon Grace tam gdzie wcześniej go zostawiła.
-Co za upierdliwa kobieta.-powiedziałem sam do siebie i wyciągnąłem swoją komórkę.Wybrałem numer Simona.Po dwóch sygnałach rozległ się jego zaspany głos.
-Cześć Simonie.Mam do ciebie pewną prośbę.-zacząłem.Mężczyzna ziewnął a ja spojrzałem na zegar wiszący na kuchennej ścianie.Dochodziła dopiero 9.00.
-Tak stary słucham Cię. mruknął stękając.
-Możesz mi pożyczyć kluczę do tego domku nad morzem? Dokładnie w Canvey Island.
-Tak, jasne.Na kiedy Ci potrzebne?
-Przyjadę po nie przed południem.Bądź w domu.-poinformowałem i po krótkim pożegnaniu, rozłączyłem się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kurczę!Jak nas długo nie było!Wybaczcie nam trochę.Ja miałam teraz trudny okres, nie miałyśmy też za bardzo weny.Ale teraz jest dobrze.Więc zachęcam do czytania a nawo rozdział już wkrótce.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
#DORIANZASKAKUJE
Rozdział! Rozdział! Rozdział! Nawet nie wiecie jak długo na niego czekałam! Nareszcie :D CEMU? CZEMU? CZEMU Grace uciekła Dorianowi do pokoju? Smutam :'( Aww <3 Christian jest taki słodki :P Coś czuję że ten chłopczyk zmieni naszego Doriana. Czekam ;*
OdpowiedzUsuńTeż byś uciekała XD <3 już niedługo :3
UsuńSuper, bardzo mi się spodobał Twój blog. Przeczytałam jednym tchem wszystkie rozdziały. Naprawdę mnie zainteresowały, więc mam nadzieję, iż wytrwale będziesz piać dalej. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękujemy!Obyś została z nami jak najdłużej <3
UsuńKiedy tylko przeczytałam rozdział zaczęłam piszczeć z nadmiaru emocji. Dłuuuuuugo czekałam, na kolejny rozdział i oto jest! Czekam z niecierpliwością na kolejny. Życzę Ci, aby wena przyszła jak najszybciej i trwała dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugo.
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział już za chwilę ;3 Dziękujemy za tak miłe słowa :)
Usuń