sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 1

MUSIC

GRACE'S POV 

  Na sam dźwięk płaczu, zerwałam się z łóżka jak oszalała.Przez tak szybkie poderwanie się, biegnąc prawie zderzyłam się z drzwiami.Christian płakał.Coś musiało się stać.Wbiegłam do jego pokoju i zastałam malca siedzącego na podłodze.Ze łzami w oczach wskazał na szafkę obok jego dziecięcego łóżeczka.
-Uderzyłeś się,skarbie?
Przygarnęłam go w swoje ramiona i ucałowałam bolące miejsce.
Po kilku minutach Christian uspokoił się,ale cały czas pozostawał wtulony w moje ciało.
 Obejrzałam jego głowę, na której w mgnieniu oka pojawił się siny guz.Nie chcąc ryzykować ubrałam się szybko i zaraz siedziałam już w aucie razem z Christianem.Droga, która normalnie trwałaby 10 minut, dzisiaj przez korki zajmowała ponad pół godziny.30 minut podczas,których mój synek przynajmniej pięć razy dał znać o tym, że odczuwa ból.
 W szpitalu od razu skierowałam się do recepcji, zaś "wielce zapracowana" kobieta powiedziała, żebym udała się do poczekalni i tam złapała jakiegoś z lekarzy, po czym zapchała swe usta ciastem.Nie kryłam swojego oburzenia i sucho pożegnałam tą jędze.
 Idąc z Christianem przez długi korytarz, dostrzegłam z daleka jak przechadza się cały orszak lekarzy.Zdawało mi się,że wieźli kogoś z wypadku.Podczas, gdy mnie mijali zdążyłam zobaczyć, że na łóżku leży młoda dziewczyna a całe jej ubranie było poplamione krwią.
Był to strasznie przykry widok, no ale cóż.Ja natomiast wparowałam do gabinetu lekarza, ku oburzeniu wszystkich czekających.Całe szczęście,że mężczyzna który wcześniej był badany, właśnie wychodził.
 Jak się okazało, było to tylko stłuczenie i wnet guz miał zniknąć z głowy mojego dziecka.W roztargnieniu ubierałam Christiana, już na poczekalni, gdyż marudził z głodu.Zara potem wychodząc ze szpitala, poczułam jak ktoś mocno chwyta mnie za ramię.Był to zdecydowany uchwyt.Odwróciłam się i już miałam wydrzeć się na chama, który w ogóle śmiał się mnie dotknąć. Ale zaniemówiłam, gdy zobaczyłam co za facet mnie zaczepił.
 Chłopak, którego widziałam jakiś czas temu w parku właśnie w tej chwili wciskał mi moją kurtkę, o której najwyraźniej musiałam zapomnieć.
-Zapomniała pani kurtki.- powiedział półgłosem wręczając mi zgubę.
-Bardzo panu dziękuję.-zatkało mnie.Dobrze,że w tej chwili dobiegło mnie ciche ,,Mamusiu,jeść",bo inaczej nadal stałabym na tym chodniku gapiąc się na nieznajomego jak niewyżyta nastolatka.Zdobyłam się tylko na delikatny uśmiech w stronę mężczyzny i pognałam z Christianem do auta.
 Wyjeżdżając zdążyłam jeszcze zauważyć,że chłopak stoi na szpitalnych schodach i z nieukrywaną ciekawością przeszywa mnie spojrzeniem.

 DORIAN'S POV

 Czułem, że to nie jest morderstwo istoty żyjącej,że nie pozbawiam jej domu i posiadania rodziny.Po prostu pozbywam się nic nie wartej, zużytej zabawki, która tylko zaśmiecała moją półkę.Gdy poczułem, że dziewczyna umiera, wyciągnąłem srebrny nóż z jej piersi i starannie wyczyściłem jedwabną chusteczką.Ciało bezwładnie opadło na zimny beton a ja lekko przechylając głowę rzuciłem jej swoje złowrogie spojrzenie.














3 komentarze:

  1. Właśnie znalazłam tego bloga i jestem mega zafascynowana. Ten ostatni kawałek, z punktu widzenia Doriana.. Brrr aż mi Ciary przeszły.. Czekam na nexta i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. *W* Dziękuję Ci bardzo! Właśnie biorę się za pisanie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoooo zajebiste :o

    OdpowiedzUsuń